sobota, 24 września 2016

#1

No, hej.
Piszę. To dziwne.
Byłam dzisiaj w Manufakturze w celu zakupienia kurtki. Jeden płaszczyk a'la gestapo w Zarze nawet mi się podobał, ale cena dobijająca.
Ten wpis jednak poświęcę czemuś zupełnie innemu. Przede mną na ruchomych schodach stała czwórka nastolatków - dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Niemal jak podwójna randka (dlaczego ja się, do cholery umówiłam za tydzień na normalną? ;-; W sumie nie mielibyśmy z kim iść na podwójną, ale jednak...). Byli jakoś w moim wieku, ewentualnie do dwóch lat młodsi. Chłopcy ubrani normalnie, na sportowo, przy swoich koleżankach wyglądali jak dzieci. One w butach na obcasach, umalowane, spódnice (jak to określa moja znajoma) osiemnaście plus, torebki chyba swoich mam... W mojej czarnej, workowatej bluzie, jegginsach i pseudoglanach z tatą jako towarzyszem wyglądałam przy nich jak małolata, choć najpewniej jestem starsza. Później niemal zaczęłam się chichrać, gdy dziewczyna na obcasach pochylała się do kolegi... Czy tylko ja jestem taką tradycjonalistką, że chcę być od chłopaka niższa?? (On jest 10 cm wyższy, więc nawet w moich obcasach różnica jest...). Tata, którego zawsze uważałam za tradycjonalistę, stwierdził, że kobiety lepiej wyglądają w obcasach, a wyższe mają większe powodzenie. Tak jakby cholernie się zawiódł, że mam marne 163 cm.
 Znalezione obrazy dla zapytania wysoka kobieta demotywatory

Nadal nie piszę o sednie mojego wywodu, czyli: Co popchnęło te dziewczyny do robienia z siebie starszych? Ja też lubię wyglądać na starszą, malować się wielbię (co robię zresztą codziennie od początku gimnazjum... nie, nie podaję siebie za przykład, lepiej nie psujcie sobie cery), ale na spotkaniu ze znajomymi chcę być ludzka. One takie nie były, choć... nie, nie powinnam ich oceniać. Czuję się trochę lepsza, ale za razem mogłam być wtedy ze znajomymi i Nim na rowerach, a jednak pojechałam do taty, więc zazdroszczę tym dziewczynom. Po prostu im zazdroszczę.

A kurtki jak nie miałam, tak nie mam. Znaczy mam nawet dwie, ale obie za małe xD Nie wiem w co się ubrać za tydzień na tę moją pierwszą, upragnioną randkę z moim pierwszym, upragnionym chłopakiem. Najgorsze, a może najlepsze w tym wszystkim jest to, że będę Go widziała codziennie. Kiedy jesteśmy w towarzystwie innych, to zachowujemy się jak wręcz wrogie sobie jednostki, potrafimy się obrażać, złościć, niemal pobić (och, nadal mi wypomina, że go raz kopnęłam w piszczel...), zabieramy sobie rzeczy, rozwiązujemy buty... No takie dzieci. Daria raz nazwała Go moim chłopakiem, po czym się wycofała. Chciałam jej tłumaczyć, że sytuacja jest skomplikowana, ale mnie nie słuchała, twierdząc po prostu, że nie jesteśmy razem. A przecież teoretycznie jesteśmy. Kiedy jesteśmy sami, robimy się spokojni, bardziej ogarnięci, rozmawiamy o morderstwach wielu rzeczach. Ale na randce nigdy nie byliśmy. Ja w ogóle nigdy nie byłam. Jestem tak zestresowana, że zwołałam z przyjaciółką kryzysowe spotkanie... Zresztą - nie tylko dlatego, ale to w następnym poście.

~ Shanila

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz